czwartek, 19 listopada 2015

muzyka dla analityka

steve reich, koncentracja

Ekonomiści, bankowcy, analitycy maści wszelkiej rzadko uchodzą za istoty uduchowione. Nie bez przyczyny – przynajmniej kilkuletni  „trening” na uczelni ekonomicznej dotyczący pragmatyzmu, efektywności i skupienie na celu dość skutecznie wypiera myślenie o świecie w kategoriach estetyki.. wiem, bo sama to przechodziłam.

Nie wiem jakim cudem udało mi się uchować, jakim cudem odróżniam Szostakowicza od Verdiego, ale jakoś mi się udało. Więcej – sądzę, że ta wiedza w życiu analityka pomaga.

Bo jak trzeba spędzić kilka dni i przebrnąć przez miliony rekordów danych, wyłuskać z nich coś sensownego, przygotować raporty, analizy i zestawienia to po pierwsze TRZEBA SIĘ SKUPIĆ, a to wbrew pozorom nie jest łatwe na „ołpenspejsie”, nawet mając swoje własne biuro, nawet pracując w domu dobrze mieć coś, co pomorze się skupić. Można ćwiczyć techniki medytacyjne, można wspomagać się tym, co poleci miła aptekarka, ale można też włączyć muzykę.  Na jakiejś rozmowie rekrutacyjnej nawet usłyszałam, że „to DOBRZE (dobrze?! wtf?!), że potrafię się wsłuchać i zrozumieć muzykę klasyczną bo to znaczy, że mam dość cierpliwości by się wczytać i zrozumieć liczby”.

Nietrudno znaleźć wyniki badań (oczywiście, że amerykańskich naukowców), że muzyka pomaga w skupieniu – ma być to muzyka, która odgrodzi od otaczających dźwięków, ale  z drugiej strony nie będzie inwazyjna i nie będzie rozpraszać bo umysł „przeskakujący” między skupieniem nad pracą a muzyką męczy się jeszcze bardziej (więc teoretycznie rap, techno, pop, disco odpadają). Ma być nieinwazyjnie. Na wszelkich playlistach „intense studying” i „music to focus” króluje Mozart, ale, że jego nazwisko rymuje mi się z angielskim „fart” to sobie podaruję, poza tym to zbyt banalne…przedstawię Wam Pana, którego ja męczę, kiedy wspomagacze koncentracji są mi niezbędnie potrzebne – Steve Reich.
 
 

Jego monotonnie pulsacyjne dźwięki idealnie tworzą barierę przed światem zewnętrznym, a (tym razem wcale nie pejoratywna!) monotonia pozwala nam utrzymać muzykę „z tyłu głowy” i nie przeszkadza nam w skupieniu nad zadaniem. Można też odruchowo pomachać nóżką ;)
Reich był też często przywoływany w kontekście tegorocznej edycji Warszawskiej Jesieni i pojawienia się pojęcia Dynamistatyka – bo taki jest właśnie Reich – niby dźwięki płyną, niby się zmieniają, ale w warstwie rytmu i długości dźwięków istnieje taka jednorodność, że jednocześnie mamy wrażenie, że nic się nie zmienia. Stałe zmienności, zmienna stałość. I dość szczególne przeżycia estetyczne.





A tak naprawdę to jest jeszcze inna przyczyna, dla której uważam to, co pisał Reich za muzykę ciekawą dla analityków, czy innych umysłów ścisłych – tak samo jak Stockhausen i Nono – pisał swoja muzykę nie tyle dla wzbudzenia w odbiorcy emocji – muzyka jest wynikiem metodycznej pracy, eksperymentów, poszukiwania, negowania tradycyjnych technik kompozytorskich. Ale więcej o tych eksperymentach – poddanie muzyki prawu serii, traktowanie muzyki/dźwięków jako punktów, pierwsze eksperymenty z elektroniką, utwory grane wg wykresów giełdowych, czy muzyczne eksperymenty na roślinach O.O – to może następnym razem.


Teraz muszę  zrobić raport…


no dobrze dorzucę jeszcze to - trochę pewnie perwersyjnie, ale naprawdę pomaga się skupić, odciąć i odpłynąć. mam nadzieję, że nie tylko mi...
 
 
 

2 komentarze:

  1. Pozwoliłam sobie nominować lekko, ale zupełnie poważnie lekko poważnie blog do Liebster Blog Award :-) Szczegóły na moim Henryków Blogu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń